Okazało się, że jest to idealne miejsce dla ptactwa. Przytulne i ciepłe, z dala od wszelkiego rodzaju drapieżników. Nic tylko rodzinę zakładać.
Ptaki zauważyłem dość szybko - na początku nie budziło to mojego niepokoju. Gdy przychodziłem w to miejsce, płoszyły się i odlatywały. Ignorowałem je, ale te niecnoty zaczęły srać do wylotu powietrza oraz rozpoczęły budowę gniazda.
Na tę wiosnę postanowiłem się zabezpieczyć. Kupiłem siatkę drucianą i obudowałem wylot powietrza. Byłem z siebie dumny, bo nawet schludnie mi to wyszło.
Może i schludnie, ale na pewno nieskutecznie. W połowie maja na daszku wylotu znalazłem taki oto dowód rzeczowy. Spoko. Piskląt nie ma, więc gniazdo won. I po temacie.
Ptak przyleciał, posprzątał po sobie resztki badyli i pofrunął w swoją stronę. Nie miałem już problemów aż do następnego roku.
Wrócił na początku maja następnego roku. Pomyślałem, że to za wiele. Znowu wyrzuciłem gniazdo, a na górze zamontowałem kolce.
Nie dość, że kolce nie powstrzymały tej skrzydlatej zarazy, to jeszcze spełniały pożyteczną rolę przy budowie gniazda, gdyż podtrzymywały mało stabilną z początku konstrukcję. Dla uczczenia tego faktu ptak przyozdobił gniazdo kolorowymi tasiemkami. Co sprzątałem gniazdo, to wracał i przynosił nowe tasiemki. Jakąś produkcję uruchomił czy co?!
WIĘCEJ KOLCÓW! WSZĘDZIE KOLCE! Muahahahaha!!! Ze mną chciałeś zadzierać, skur*ysynu?! Ze mną?! Nie ma ch*ja we wsi, żebyś teraz wybu...
Ku*wa...
Ku*wa, ku*wa, ku*wa...
Na kolejny rok przygotuję się jeszcze lepiej. Całą górę między wylotem powietrza a dachem budynku ogrodziłem siatką. Nareszcie spokój!
Ja pier*olę! Ale jak...? Aha... Okazało się, że zostawiłem małą dziurę z boku, po prawej stronie. Ptaki ją znalazły, wlazły do środka, urządziły gniazdo i teraz mieszkają jak na PIER*OLONYM OSIEDLU STRZEŻONYM!
Gniazd już nie ma. Dziura załatana. Poznajcie też Doktora Hu. Jak na razie działa, ptaki się boją i nie przylatują.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą