Dziś o wizycie u weterynarza, przewrotnych tytułach książek, córeczce i pomocy w zadaniu z matematyki oraz o pewnym grobie w Warszawie.
KUBA JAK ZAWSZE NIEZAWODNY (NIE DLA WRAŻLIWYCH)Bronisze, giełda owocowo-warzywna, niedziela, godzina 10.
Piękne słońce oświetla aleje wzdłuż których ustawione bagażnikami furgony oferują swym wnętrzem całe płody ziemi. Tej ziemi.
Dynie, ogórki, papryki, marchewki, cebule, bakłażany, brokuły, bukiety kopru i pietruszki wielkości kół młyńskich. Orgia, szał, eldorado!
Ja z kumpelą szalejemy, kupujemy, targujemy, biegamy po alejach, a za nami sunie Jakub autem. W końcu wszelkie potrzebne warzywa zostają zakupione i załadowane, można jechać do domu. Ja jednak chciałabym się jeszcze po napawać tym dobrem wszelkim, wylewającym się ludziom z ciężarówek.
- Kubuś jeszcze tylko do końca alejki przejdę i wsiadam! Przysięgam! No pozwól! Wiesz jak ja kocham patrzeć na warzywa!
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą