Szedłem sobie do pracy i jak skręciłem na ulicę Przemysłową (na której nie ma żadnego przemysłu) to już leżała. Kupa. Dorodna, brązowa, tuż pod barierkami ograniczającymi roboty drogowe. Niby nieśmiało, bo z brzegu, ale swoją obecnością jakoś tak dominowała cały chodnik. Od razu poweselałem. Oto tu, rzut beretem od głogowskiego starostwa, bo Przemysłowa (na której nie ma żadnego przemysłu)jest boczną Sikorskiego, ktoś dokonał aktu artystycznej prowokacji. To dorodne gówno pięknie komponowało swoim brązem z kolorem jesiennych liści, a także nawiązywało twórczy dialog z tezą o niemieckiej duszy mojego pięknego dolnośląskiego miasta. Jaki tam znowu niemiecki ordnung, niech żyje polska wolność! Wolność jak wiadomo albo jest, albo jej nie ma, a jaki może być jej lepszy wyraz niż nasranie na ulicy Przemysłowej (na której nie ma żadnego przemysłu)? Nie po to myśmy podczas oblężenia Głogowa z katapult rozpie.dolili własne dzieciaki przywiązane do wież oblężniczych, żeby teraz nie móc postawić klocka w środku miasta!
Tak było wczoraj. Dzisiaj jak szedłem do roboty zauważyłem że ktoś tę kupę chamsko rozdeptał i roztarł na chodniku. Boże, dlaczego w tym kraju nie możemy mieć ładnych rzeczy!?
Tak było wczoraj. Dzisiaj jak szedłem do roboty zauważyłem że ktoś tę kupę chamsko rozdeptał i roztarł na chodniku. Boże, dlaczego w tym kraju nie możemy mieć ładnych rzeczy!?
--
Od narzekania boli głowa i rozwolnienie gwarantowane!