:Mike_vip Wrażenie ogólne bardzo pozytywne, szczególnie że ja nie jestem jakimś mega fanem. Jest kilka utworów która bardzo lubię, kilka innych które znam, a resztą się za bardzo nie interesuję.
Z początku wyglądało to trochę pociesznie - grupa czterech dziadków, we względnie młodzieżowych strojach gra rock'n'rolla. Taka trochę ikona syndromu wieku "mocno-poźno-średniego"
Jednak bardzo szybko okazało się, że jednak dają radę i wbrew mojemu pierwszemu wrażeniu koncert był pełen energii. Oczywiście mocno pomagały osoby drugoplanowe, czyli formalnie nie rolling stones, ale zapewne pierwszej klasy muzycy którzy wspierali zespół począwszy od klawiszowca, poprzez sekcje dętą, chórki, a skończywszy na basiście, który był kwintesencją kultowej sceny z South Parku - facet się chyba z gitarą basową urodził
Co do samych Stonesów - bite dwie godziny porządnej rozrywki z największymi hitami dodatkowo okraszonymi bardzo fajnymi animacjami. Oczywiście akustyka na Narodowym daleka jest od ideału, ale i tak było lepiej niż na AC/DC. Ludzie bawili się świetnie, a było pełne spektrum od dzieciaków kilkuletnich, po seniorów w bardzo podeszłym wieku.
Łyżkę dziegciu stanowili właśnie niektórzy młodzi, którzy kupili miejsca siedzące, a spędzili cały koncert stojąc. Niby jest to zrozumiałe przy takim koncercie, jednak właśnie zważywszy na to, że na widowni było sporo starszych osób i nie wszyscy mogli cały czas stać było to dość słabe. Ekstremalnym przypadkiem był jakiś koleś z dziewczyną, który cały koncert bez przerwy stał. Ona to chociaż się trochę gibała do muzyki, ale koleś chyba nawet nóżką nie tupnął - stał niewzruszony jak posąg i zasłaniał innym widok.
Podsumowując: pogoda dopisała, widownia dopisała, zespół spełnił wszelkie oczekiwania. Jednym słowem: rewelacja