Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…BO POWAGA ZABIJA POWOLI

Wielka księga zabaw traumatycznych CXXIII

28 562  
27  
Kliknij i zobacz więcej!Jeśli szukasz tu czegoś z czego można się pośmiać zrywając boki - zawiedziesz się. Natomiast jeśli trafiłeś tu szukając ludzi, którzy niemalże trafili do księgi Darwina - zapraszam. Dzisiejszym bohaterom w komplecie udało się przeżyć, choć były i złamania i zranienia...

Nie powtarzajmy tego! Nigdy! Osobom, których psychika nie jest wypaczona stanowczo odradzamy lekturę, pozostałych zapraszamy, im i tak jest wszystko jedno...

JASKÓŁKA

W dawnym czasach, gdy samorządy poczuwały się do utrzymywania lodowisk sztucznych, a zakłady pracy finansowały kluby sportowe, chodziłam do szkółki łyżwiarskiej. Po pewnym czasie treningów osiągnęłam mistrzostwo w trudnej figurze jaskółki (jazda na jednej nodze, druga wysoko z tyłu, głowa dumnie zadarta, ciało tworzy piękny łuk - żaden z uczestników "Gwiazdy tańczą na lodzie" chyba jeszcze tego nie zaprezentował. Pani trenerka uznała, że powinnam tę wzorcową jaskółkę zaprezentować przed wszystkimi grupami, w tym bardziej zaawansowanymi. Pod bandą stanęła kilkudziesięcioosobowa loża zawistnych szyderców, a ja na środku lodowiska rozpędzam się, podnoszę nogę do góry, rozkładam ręce i...
Nagle jadąca łyżwa staje, a ja z impetem walę podbródkiem i nosem w lód, krew tryska, a trzy grupy dzieciaków kulają się ze śmiechu. Zbierając się z tafli dostrzegłam wtopioną w powierzchnię lodu dwuzłotówkę (sprzed denominacji), na którą najechałam czubkiem łyżwy i która tak brutalnie przerwała mój lot. Lodowisko wielkie, lód jak na mistrzostwa świata i malutkie głupie dwa złote na samym środku, to jest prawdziwy pech. Wydłubałam monetę ząbkiem łyżwy i poszłam do bufetu - nawet na ciasteczka Be-Be nie starczyło, jeszcze większe nieszczęście. Fizyczny ból szybko minął, ale trauma została, odtąd zawsze już patrzyłam pod łyżwy i myślę, że dlatego nic w łyżwiarstwie figurowym nie osiągnęłam.

by Inetta

* * * * *

BRAT

Miałem wtedy mniej więcej 8 lat i o rok młodszego brata, a że byłem sporej postury, zawsze mu dokuczałem, jak to dziecko. Pewnego razu brat już był tak wkurzony na mnie, ze wdrapał się na piec (wtedy jeszcze w blokach były piece kaflowe) i zaczaił się na nim na mnie. Mając ochotę się z nim "pobawić" zacząłem go szukać. Jak wszedłem do pokoju wylądowała mi na głowie kafelka. Obudziłem się dopiero w szpitalu po jakiś 4 godzinach. Historia kończy się o tyle szczęśliwie, że została mi tylko blizna 7 cm z tyłu głowy i jeszcze żyję.

by Szymon @

* * * * *

JAK JEDI

Mając lat może z 7 znaleźliśmy ze starszym kolegą świetlówkę, która do złudzenia (jak dla nas) przypominała miecz świetlny rodem z "Gwiezdnych Wojen". Niczym prawdziwy Jedi zaatakował przeciwnika, jakim było Bogu ducha winne drzewko. Niestety "miecz" nie wytrzymał tej próby, a odłamki szkła poleciały w moją stronę. Podobno wyłem głośniej niż syrena policyjna... Do tej pory mam dwie zacne blizny po szkle na przedramieniu...

by OffczarZ

* * * * *

NA SZCZUPAKA

Jak miałem jakieś 8-10lat pojechaliśmy z rodzinką (ja, rodzice, o rok starszy kuzyn i jego rodzice) do Zakopanego w celu jazdy na nartach albo i nauki, ale nie o tym. W pokoju łóżka były wzdłuż przy ścianie, a zaraz za nimi kaloryfery (te stare z żebrami). Po ciężkim dniu postanowiłem skoczyć na tzw. szczupaka do łóżka. Wcześniej czyniłem to wiele razy. Pech chciał, że przeleciałem i trafiłem głową w kaloryfer. Niewiele pamiętam, bo byłem w szoku. Wiem, że wujek (chirurg dziecięcy) założył mi szwy, bo jakoś przezornie torbę z przyrządami chirurgicznymi. Do tej pory mam bliznę i wgłębienie w czaszce ale na szczęście czupryna zakrywa.

by Smaku1029384756

* * * * *

FURTKA

Mój kumpel, jak był na wakacjach, to wyjeżdżał rowerem z domu żeby zagrać w nogę. Któregoś razu od niechcenia kopnął furtkę, żeby ją zamknąć. Niestety los chciał, by chuda łydka w padła mu miedzy metalowe pręty, a między dwoma prętami znajdował się niższy ostro zakończony. Przebił mu nogę tuż obok ścięgna Achillesa. Chirurg który mu to opatrywał, żeby zmierzyć głębokość rany wsadził mu małego palucha do rany. Oczy mu wyłaziły z orbit jak mu to badali.

by Chuck_Bourne

* * * * *

NIE PCHAJ PALUCHA

Mając lat niespełna 6, zajęty byłem poznawaniem świata i sprawdzaniem działania i zastosowania wszystkiego. To był ostatni dzień wczasów nad morzem, wszystko już spakowane, prawie gotowe do powrotu. Korzystając z chwili wolnego czasu, postanowiłem poznać działanie klamek, drzwi itp. Skupiłem się na tej dziurce we framudze do której wchodzi zasuwka (czy jak to się tam zwie) od drzwi. Małym palcem zacząłem na czuja sprawdzać co jest w środku. Zgiąłem go, stwierdziłem że nic ciekawego poza jakimiś papierami nie ma i postanowiłem zakończyć eksplorację. Moje zdziwienie było dość duże, gdy okazało się ze palec się zaklinował. Ze strachu przed tym że znów będzie ochrzan za głupie pomysły postanowiłem wyciągnąć palec siłą. Szarpnąłem z całej siły i udało się. Palec wyszedł. Bez paznokcia, o 1/3 krótszy i z kikutkiem kości na wierzchu. Zalany krwią stałem jak wryty i nie wiedziałem co robić. Po chwili zacząłem się drzeć i otoczyli mnie wczasowicze i purpurowa (ze złości czy ze strachu?) mama. Zakończyło się na kilku zastrzykach, chyba szyciu i wielkiej pacynce z gaz i bandaży (nasiąkających ciągle krwią). Do dziś bezpośrednio pod skórą jest kość.

by Kisiodefekt @

* * * * *

SANKI

Za gówniarza chodziliśmy z kumplami w zimę do lasu sobie z górki pozjeżdżać na nartach i sankach. Najpierw umiałem jeździć na sankach, ale jak na pewne święta dostałem narty, to jeżdżąc na nich przez dwa lata zapomniałem jak to się sankami kierowało. No i pewnego razu kumpel zaproponował abyśmy się zamienili na jeden zjazd sprzętem, on wziął moje narty, a ja jego sanki. Jak już wspominałem nie szło mi na sankach najlepiej, ale śmiało zjeżdżam. Położyłem się na tak zwanego "śledzia" (brzuchem w dół) na tych sankach no i jazda. Było kilka hopek po drodze, a za jedną był skręt w lewo. Trochę wyrzucało na prawo z tej hopki, no i jak mnie wyrzuciło... Lecę sobie z sankami w powietrzu, aż wreszcie opadłem z nimi na śnieg tyle że pół metra przed sosną. Jak w nią przedzwoniłem banią, to aż mnie przyćmiło. Ostatnie co zanotowałem, to jak trochę kory odpadło z drzewa. Tak sobie leżę, w końcu wstałem i niby nic, tylko cholernie boli. Sytuacja się zmieniła, kiedy wróciłem do domu. Gdy zacząłem się zataczać natychmiast zabrali mnie na pogotowie. Na pogotowiu okazało się, że miałem wstrząśnienie mózgu, no i jak wróciłem do domu, to od razu kierunek kibel aby puścić hafta. Po tym wszystkim spałem dobre parę godzin, ale ból z guzem się trzymał kilka dobrych dni.

by Kret1989

* * * * *

STARY A GŁUPI

WÓZEK


Dawno temu, gdy miałem ok.2 lat (ojj kiedy to było) ojciec zostawił wózek, na nieszczęście ze mną w środku na klatce schodowej. Nie zauważył jednak że w miejscu, w którym zostawił wózek jest lekki spadek, który prowadzi w kierunku schodów. Skutek? Natychmiastowo wezwana karetka, podejrzenie wstrząśnienia mózgu. Z opowieści mamy wynika, że nie wyglądało to zbyt ciekawie, ale skończyło się szczęśliwie i żadnych większych obrażeń nie odniosłem. Ale do dziś ojciec moje czasem "dziwne" zachowania tłumaczy właśnie tym upadkiem ze schodów.

by Peter_xs @

* * * * *

SYLWESTER

Sylwester na wsi u znajomych. Na polu rozpalone parenaście ognisk, przy których bawią się większe lub mniejsze grupki młodych ludzi. Nagle przez nasze grupkę (szczęśliwie nikogo nie zawadzając ) przelatuje raca tudzież rakieta. Chwilę po tym jak przeleciała i eksplodowała dobiega nas okrzyk "Uwaga!!! Rakieta!!!" Spojrzałem na kuzyna, on na mnie...
Niczym na komendę wyciągnęliśmy pistolety na race i krzycząc "Uwaga" wypaliliśmy w kierunku ogniska od którego nadleciała rakieta. Znajomy próbował zrobić unik ale tak nieszczęśliwie się złożyło, że nie udało mu się i raca wpadła mu do rękawa kurtki. Zobaczyliśmy płomień racy przepalający kurtkę i znajomego gnającego co sił przed siebie. Na nasz okrzyk "Zdejmij kurtkę!" trochę oprzytomniał i szybkim ruchem zrzucili ja na ziemie. Po około 3 sekundach raca eksplodowała rozrywając kurtkę na strzępy.

by Malarug @

* * * * *

NARTY

Okres wyrastania z malucha w chłopaka spędziłem z rodzicami w górach potem rodzina przeniosła się ku mojemu żalowi do Poznania. Brakowało mi i nadal brakuje tutaj warunków do uprawiania narciarstwa. Gdy więc naturalną koleją rzeczy mój pierworodny odpowiednio dorósł - kupiłem mu małe nartki i z zazdrością patrzyłem, jak sobie z małej góreczki zjeżdża sobie po 2 centymetrowej warstwie śniegu.
W końcu nie wytrzymałem i postanowiłem i ja spróbować. Przypiąć nart nie mogłem, bo za małe były, więc sobie tylko na nich stanąłem i szuuuu....
Mój pech polegał na tym, że na trasie znalazła się kretowina i to mocno zamarznięta, bo mrozy w tym czasie były duże.
Padłem jak długi waląc klatką piersiową w zamarznięta i twardą jak beton ziemię. Całe życie jeżdżę na nartach, Kasprowy, Skrzyczne czy trasy w Alpach nie są dla mnie problemem. Ale tak się potłuc, jak wtedy na dziecinnych nartach to nie potłukłem się nigdy dotąd. Chyba złamałem jakieś żebro bo odczuwałem ból przez wiele miesięcy.

by Kiks4 @

Traumatycy i wszyscy inni przeżywające mrożące krew w żyłach przygody! To seria o Was i dla Was! Klikaj w ten linek i pisz! Opisz naprawdę traumatyczną historię, która zagości na stronie głównej i którą przeczytają tysiące ludzi! W tytule maila wpisz WKZT, to mi bardzo ułatwi zbieranie opowiadań.

UWAGA! Znaczek @ występuje przy nickach osób, które nie założyły sobie (jeszcze) konta na najlepszej stronie z humorem na świecie!

Oglądany: 28562x | Komentarzy: 0 | Okejek: 27 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

27.04

26.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało