Kontrowersje w imię nauki! - oto lekarze, którzy nie bali się ryzyka
coldseed
·
30 września 2020
79 166
218
24
Nauka wymaga poświęceń i zanim dojdziemy do jakiegoś przełomowego odkrycia, często trzeba korzystać z niekiedy i mocno kontrowersyjnych metod badawczych, albo prowadzić zwieńczone fiaskiem eksperymenty, które dziś, delikatnie mówiąc, „by nie przeszły”.
Zauważyliście, że chłopcy nie biegają już po podwórku z plastikowymi karabinkami, a dziewczynki nie mają domu dla lalek? Dawniej dzieciaki miały okazję bawić się rzeczami, przy których te śmieszne pistoleciki są na poziomie patyka.
W 1965 roku firma WHAM-O wypuściła na rynek zabawek pneumatyczny miotacz, który wystrzeliwał konfetti na odległość nawet dziewięciu metrów. Konstruktorzy najwyraźniej nie wpadli na to, że dzieci mogą spróbować strzelać konfetti do siebie nawzajem, a i użyć do tego innej niż konfetti amunicji. Jak łatwo się domyślić, produkt był sprawcą wielu wypadków i urazów wśród jego młodocianych użytkowników.
W 1951 roku firma A. C. Gilbert we współpracy z Instytutem Technologicznym w Massachusetts (niestety nie Boston) wypuściła na rynek zestaw małego fizyka o nazwie The Gilbert U-238 Atomic Energy Lab. Zestaw zawierał między innymi licznik Geigera, elektroskop, spintaryskop, komorę Wilsona oraz… próbki uranu. Całość kosztowała na dzisiejsze pieniądze prawie 500 dolarów, ale jak widać w USA nawet dzieci miały pokój lepiej wyposażony, niż pracownie fizyczne w polskich współczesnych szkołach. Produkt został wycofany ze sprzedaży, ale nie z powodu radioaktywności. Po prostu kiepsko się sprzedawał. Dzieci wolały zestaw małego budowniczego.
Gdy w 1970 roku do sprzedaży trafiły mini buty-trampoliny odnotowano przypadki urazów odniesionych w czasie zabawy. Oprócz oczywistego ryzyka skręceń lub złamań istniało jeszcze ryzyko, że małe metalowe części z których zbudowano zabawkę wbiją się dziecku w nogę.
Zestaw pojawił się w 1964 roku i składał się z masy plastycznej wlewanej do formy w kształcie owadów, którą należało podłączyć do prądu i nagrzać do 300 stopni Celsjusza. Instrukcja wyjaśniała, że masę należy po sformowaniu zostawić w formie aż do wystygnięcia, ale wiele dzieci nie miało cierpliwości, by czekać. Stąd liczne poparzenia. Oprócz tego masa plastyczna zawierała polichlorek winylu oraz farbę z ołowiem.
W latach 70-tych wspomniana już firma WHAM-O skierowała do sprzedaży zestaw do tworzenia ogromnych dmuchanych balonów. Dzieci wlewały masę plastyczną do metalowej rurki i wydmuchiwały. Zabawa była przednia, ale i ryzykowna – masa plastyczna zawierała polioctan winylu i octan etylu. Dzisiaj są to składniki rozpuszczalników.
W końcu coś dla dziewczynek! Lata 60-te to czas, gdy w sklepie zabawkowym można było kupić dla swojego dziecka małą kuchenkę nagrzewającą się do 600 stopni. Co ciekawe, prawdziwe kuchenki w tym okresie z powodów bezpieczeństwa automatycznie wyłączały się po osiągnięciu 550 stopni.
Jarts to niezwykle popularne w swoim czasie rzutki ogrodowe. Zabawa polegała na rzucaniu nimi do celów leżących na trawniku. Niewinnie wyglądająca zabawka posłała do szpitali ponad 6000 osób, a wiele małoletnich ofiar zostało z tego powodu inwalidami. W 1988 roku, w momencie dyskusji nad wycofaniem rzutek z rynku 11-letnia dziewczynka z Tenneseee została trafiona i zmarła.
Zabawka składała się z figurki wróżki i specjalnego wyrzutnika, który uruchamiano ciągnąc za linkę. Sęk w tym, że lalka nie wylatywała w powietrze delikatnie, jak na wróżkę przystało, a wręcz wystrzeliwała. Raport z 2000 roku mówił o 170 zgłoszonych przypadkach uderzenia zabawką, z czego aż 150 takich uderzeń skończyło się obrażeniami takimi jak zadrapania, wybite zęby i… tymczasowa ślepota.
Facetom pewnie aż zaświeciły się oczy na widok takiego cudeńka. Ten zestaw sprzedawano w sklepach z narzędziami i materiałami budowlanymi pod koniec lat 60. Myślicie, że to jakieś plastikowy chiński szajs? Nic bardziej mylnego! To były prawdziwe, działające narzędzia, tylko, że małe.
W 1964 roku był to prawdziwy hit. Ten zabawkowy samopowtarzalny karabinek miał „wbudowany” pistolet, granatnik i „przeciwpancerne” pociski. Jak to zwykle bywa ze wszystkim, co strzela, zabawka była dość niebezpieczna.
Źródło: allday.com
Tłumaczenie: vampiirike / Joe Monster
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą