Dlaczego życie współczesnego duchownego jest trudne
miki
·
3 września 2013
107 319
318
38
Nie dość, że te ministranty to teraz jakieś niebezpieczne aparaty na zębach noszą, to jeszcze jak się na kolędzie da w mordę wiernemu, to od razu do gazety leci. Szataniści, wszędzie szataniści...
1. Policjanci używają pogańskich urządzeń
Ciekawa historia opublikowana przez pewną sympatyczną artystkę zarabiającą na życie rysowaniem. Kobieta ta jest również szczęśliwą mamą 4-letniej córki, która postanowiła "pomóc" mamie w kilku rysunkach.
Pewnego dnia, kiedy moja córka coś sobie rysowała, podjęłam ryzykowną próbę wyciągnięcia nowego, specjalnie sprowadzonego szkicownika. Szkicownik miał ciemniejszy papier i był idealny do malowania cieni. Zaczęłam coś rysować bojąc się jednocześnie, że w każdej chwili moja córka zainteresuje się tym szkicownikiem, którym nie miałam zamiaru się dzielić.
Oczywiście tak właśnie się stało. Wystarczyło, że namalowałam jedną twarz, a wyrosła przede mną córka i intensywnie patrząc się w szkicownik powiedziała "OOOO! Mamo, czy to NOWY szkicownik? Mogę w nim coś narysować?". Przyznaję, dziewczyna zna się na rzeczy i wie co dobre. Odpowiedziałam, że to specjalna książka tylko dla mnie i takie tam, ona jednak nie dała za wygraną. "Jeżeli nie możesz się podzielić, nikt nie będzie z tego korzystał". Zabiła mnie moją własną bronią, słowami, których wielokrotnie używałam. Powiedziałam "chciałam narysować ciało tej pani" i wskazałam na namalowaną twarz kobiety. "Cóż, ja to zrobię" odpowiedziała, w niezwykłym skupieniu mocno ściskając ołówek. Stwierdziłam, że odpuszczę jej i poświęcę tę jedną kartkę. Swoje szkice namaluję później.
Naprawdę podobało mi się to, co namalowała. Ja narysowałam twarz kobiety, ona zamieniła ją w dinozaura. To było takie piękne, beztroskie i o ile bardzo nie lubię się dzielić, o tyle naprawdę pokochałam to, co stworzyła. Przeskakując kilka kartek do przodu znalazłam kolejną niedokończoną postać. Ona zrobiła resztę. To było idealne połączeniu dwóch stylów, mojego i jej, matki i córki.
Chwilę po tym zaczęła przeglądać kolejne kartki w poszukiwaniu nowych twarzy. "Masz dla mnie jakieś głowy na dzisiaj?" pytała każdego ranka. Od tego momentu co wieczór malowałam jej twarz, a ona robiła resztę. Po wszystkim dodawałam cienie, kolory, aby wszystko miało ręce i nogi.
Czasami dawałam jej sugestię, na przykład aby zamiast dinozaura zrobiła ciało smoka. Zazwyczaj to ignorowała. Kiedy malowałam jej te twarze, myślałam sobie "może będzie chciała zrobić z tego robaka!". Kiedy widziałam jak maluje jakieś nieregularne kształty, które w moim mniemaniu zmierzały donikąd, kiedy malowała wielkie koła i zamalowywała je, moje wewnętrzne ja wołało "Co ty robisz?!". Ale ta dziecięca wyobraźnia zawsze wygrywała ze mną i obrazek wyglądał lepiej niż mogłam przypuszczać. ZAWSZE.
Podczas kolorowania obrazka wyżej córka poinformowała mnie, że jest to poczwarka, która przeobrazi się w pięknego motyla. "Oczywiście, że tak. Nawet o tym nie pomyślałam." - odparłam. Dzieci są świetnymi artystami.
Jakiś czas później nauczyłam moją córkę kolorowania. Bardzo często mnie krytykowała. "To głupie, mamo" albo "rysujesz WODĘ za nią?".
A teraz lekcja, jakiej się nauczyłam dzięki tej sytuacji: nie bądź sztywniakiem. To prawda, są pewne "święte" rzeczy (jak mój szkicownik), ale trzymając je tylko dla siebie, stracisz wiele nowych i cudownych możliwości i chwil.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą