Pustynia albo inna Sahara. 40’C, żar leje się z nieba. Dookoła tylko kamienie, piasek i wydmy. Po środku tej jakże pięknej scenerii Beduin i człapiący pod nim wielbłąd. Beduin podróżuje tak już czwarty tydzień i już powoli ma dosyć. Nagle widzi jak przebiega koło niego facet w czerwonym dresie adidasa z białym ręcznikiem zarzuconym na plecy, rześki, wyluzowany i tak sobie biegnie....
- Zatrzymaj się człowieku dobrej woli! Pomóż powiedz jak ty to robisz ze w taki ukrop ty sobie tak po prostu biegniesz? Przecież ja tu tyle lat już mieszkam, mój ojciec dziad pradziad tu mieszkali...?!?! Powiedz jak ty to robisz?.
- Oj to proste – odpowiada jogger – prawa fizyki... jak biegniesz wytwarza się wiatr własny, który ochładza organizm i już!.
Beduin pomyślał, pogonił wielbłąda... ten resztkami sił pogalopował i zniknęli za wydmą... Jogger pobiegł dalej. Po kilku godzinach dobiegł do Beduina który siedzi koło martwego wielbłąda..
- Co się stało? – pyta Jogger.
- Poniekąd jest to twoja wina ZAMARZŁ!
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą